Zamiast usłyszeć harmonię świata, usłyszeliśmy kakofonię dźwięków, szum nie do zniesienia, w którym rozpaczliwie próbujemy dosłuchać się jakiejś najcichszej melodii, najsłabszego chociaż rytmu. Parafraza szekspirowskiego cytatu jak nigdy pasuje dzisiaj do tej kakofonicznej rzeczywistości: Internet to coraz częściej opowieść idioty pełna wściekłości i wrzasku.
Olga Tokarczuk, 7.12.2019
Słuchałam wczoraj mowy Olgi Tokarczuk, która wydała mi się tak dobra, tak mocna, ale jednocześnie tak delikatna, że poczułam jakiś rodzaj szczęścia. Wróciłam do niej później jeszcze kilka razy, zatrzymując się przy różnych fragmentach. Czytam niemało, jednak odkąd zaczęłam studia, głównie pozycje z syllabusa, które choć szalenie ciekawe, to jednak nie dają tej satysfakcji obcowania z pięknem języka, duszy, które tak lubię. Głos naszej noblistki i treść przemówienia przykuły moją uwagę na długo, w końcu udało mi się na chwilę zatrzymać. Ostatnio nie zdarza się to często.
Coraz ciężej wyrwać się z tej kakofonii dźwięków i opowieści pełnej wściekłości i wrzasku. Noblistka mówiła o nich w kontekście internetu, ja jednak mam czasami poczucie, że to definicja dużej części świata, w którym żyjemy i nie znalazłabym lepszych słów, aby to opisać. Czasami czuję się przytłoczona wielością bodźców, opinii, komunikatów i negatywnych emocji. Czasem, jak dziecko, po prostu chciałabym, żeby wszystko było dobrze. No i ciszy. Czasem chciałabym, aby ktoś uciszył te krzyki.
Mieszają już mi się afery, nie mam chęci walczyć. Popularny człowiek udaje w programie rozrywkowym atak paniki, dwie panie psycholożki zaśmiewają się do rozpuku. Niby nie o to wcale chodziło, niby nic się przecież nie stało, ale myślę sobie, jako osoba, która takich ataków doświadcza — dlaczego? Już myślałam, aby napisać kulturalny komentarz, wyjaśnić, ale pierwszy raz od dawna uznałam, że to bez sensu, ten pociąg jest rozpędzony, ja swoimi słowami nie zdołam go zatrzymać.
I wtedy zaczynam się przyglądać temu, co piszą inni i widzę, że owszem, wiele osób oburzyło to, co oburzyło mnie. Jednak inne wiele nie rozumie o co tyle szumu, przecież trzeba mieć dystans do takich spraw, przecież „może jeszcze przestańmy śmiać się grubych, chudych i niepełnosprawnych” (!). Słusznie. Kiedy przestaniemy karmić się kosztem innych, a sami niewiele mamy, to wygląda na to, że niewiele nam zostanie.
Jednak ten pociąg mknie dalej i kiedy chcę zapomnieć o sprawie, okazuje się, że broniąc uczuć tych z atakami paniki, niektórzy postanowili sięgnąć po działa, po które sięgać się nigdy nie powinno, niegodne, okrutne, obrzydliwe. Przy całym moim braku sympatii do bohatera tej historii, śmianie się i nawiązywanie do tragicznej śmieci jego syna było czymś, co odebrało mi mowę i podbiło puls. Kto? Jak? Dlaczego? Rozumiem, żeby zranić. Odpowiadanie ranieniem na zranienie nigdy nie doprowadziło jeszcze do niczego dobrego. Dziś ja, jutro Ty. Dziś Ty, jutro on. Wszyscy wiemy, że w tej grze nie będzie wygranych. A jednak dalej gramy.
***
Przez ostatnie 2 tygodnie moja uwaga skupiona była w dużej mierze na przygotowaniu Szlachetnej Paczki. Co rok wybieram samotną, starszą osobę, której staramy się w jak największym stopniu pomóc. Nie tylko kupując jedzenie, ale także – jeśli trzeba – wymieniając okna, dostosowując łazienkę do potrzeb osoby niepełnosprawnej i remontując ją, wyposażając mieszanie w niezbędne sprzęty, czy też kupując drewno na opał. Zresztą, z osobami, dla których przygotowujemy paczki, zostaję w kontakcie w kolejnych latach, nie są pozostawione same sobie.
Ten czas jest dla mnie bardzo ważny, ponieważ czuję, że robię wtedy coś namacalnego, co ma znaczenie. Nie uczestniczę w głupich przepychankach, nie walczę o rację, ani o władzę, nie muszę nic udowadniać, po prostu jestem w tym całą sobą. Za każdym razem zaczynam z obawami, czy akcja się uda i kończę ją ze łzami w oczach i świadomością, że znów zaufało mi kilkadziesiąt osób. To wielki potencjał, duże szczęście. To nie jest dziś codzienne. Ale dlaczego o tym mówię?
Bo to skupienie pozwala mi wyrwać się ze szponów opowieści pełnej wściekłości i wrzasku. Kiedy mogę porozmawiać z Panią Teodorą na temat tego, jak możemy jej pomóc i poza wszystkimi rzeczami codziennego użytku opowiada mi o krzyżówkach, które rozwiązuje maniakalnie i które chciałaby od nas dostać, bo to dobre dla głowy, przypomina mi się moja Babcia, a to wywołuje wzruszenie i czułość i wtedy wracam do siebie. Podobnie jest, kiedy usypiam moją bratanicę, a ona mówi, że mnie kocha, albo kiedy jedna z nich przychodzi się przytulić.
Bycie blisko z drugim człowiekiem pomaga uruchomić czułość. Choć w tej wściekłej, codziennej opowieści coraz trudniej ją znaleźć, to warto szukać takich ludzi, takich impulsów i takich historii, którze pozwolą nam się na chwilę zatrzymać. Takich, gdzie nie musimy o nic i z nikim walczyć, ani nic nikomu udowadniać, możemy głęboko oddychać i powoli wracać do siebie.
Dziękuję bardzo za mądry, wspaniały tekst. Jak cudownie zobaczyć, że są ludzie, którzy myślą dokładnie tak samo jak ja.… dodatkowo te słowa o ranieniu przyszły w samą porę, dzięki Pani udało mi się pogodzić z mężem po paskudnej awanturze… z całego serca życzę wszystkiego najlepszego