Coraz częściej nasz świat zaczyna opierać się na opiniach, zamiast na dostępnej wiedzy. Tak jest właściwie w każdej dziedzinie. I to źle, bo ignorancja zawsze – w końcu – zbiera swoje żniwa. Chciałabym dziś odnieść się do słów, które padły ostatnio z ust Ministra Edukacji – jeśli ktoś z Was jeszcze nie słyszał, to powiedział on, że chce zatroszczyć się o uczniów po ich powrocie do szkół, a troska ta obejmować ma m.in. walkę z otyłością, poprzez dodatkowe zajęcia SKS, ale – uwaga – głównie dla dziewczynek, bo „tu jest większy problem”. Mogłabym krzyknąć tylko, że to bzdura i wrzucić mema z grubym ministrem, ale postanowiłam odnieść się do tej sytuacji merytorycznie – mając nadzieję, że może nadal są ludzie, którzy myślą, weryfikują informacje, chcą się czegoś dowiedzieć, nie tylko wypowiedzieć.
Aktywność fizyczna w Polsce
Aktywność fizyczna Polaków jest niewystarczająca – badanie MultiSport Index wskazuje, że w 2020 roku 63 — 65% z nas podejmowało aktywność fizyczną min. raz w miesiącu, a odsetek ten wzrasta z roku na rok o średnio 2%. To, w pewnym stopniu, dobra informacja, jednak
-aktywność podejmowana raz w miesiącu, ani nawet raz w tygodniu, nie jest jeszcze powodem do radości i drogą do zdrowia,
-aż 35% Polaków nie podejmuje żadnej aktywności – co oznacza, że co trzeci mieszkaniec naszego kraju nie rusza się w ogóle.
Oczywiście, rok 2020 był nietypowy ze względu na pandemię, więc posłużę się dodatkowo danymi za rok 2019. Dobre wiadomości są takie, że 19% osób trenujących, podejmowało aktywność 5 razy w tygodniu i było to 3% więcej, niż rok wcześniej. Osoby, które zaczęły się ruszać dostrzegają pozytywny wpływ aktywności na swoje zdrowie, samopoczucie i sylwetkę, więc nie rezygnują, tylko ruszają się więcej. Ta informacja napawa optymizmem, ale 19% to nadal za mało.
Co na temat aktywności fizycznej mówi WHO?
W grudniu 2020 roku WHO zaktualizowało poprzednie zalecenia z roku 2010. Nowe rekomendacje dla dorosłych w wieku 18–64 to 150–300 minut aktywności fizycznej o umiarkowanej intensywności lub 75–150 minut o dużej intensywności tygodniowo. Wśród dzieci i młodzieży wymaga się średnio 60 minut dziennie aktywności o umiarkowanej lub dużej intensywności aerobowej.
Ponieważ zalecenia są nowe, to posłużyłam się badaniem aktywności z 2018 roku – wtedy zalecenia WHO dotyczące aktywności w czasie wolnym spełniało ok. 22% Polaków – i tutaj rzeczywiście mężczyźni wypadali lepiej niż kobiety (24% vs 19,7%).
Co z tym WF-em?
Uczniowie chętnie omijają lekcje WF-u, to fakt, który potwierdzają badania, choć przyznać trzeba, że nie cierpimy na nadmiar aktualnych informacji na ten temat. Z badania przeprowadzonego w 2013 roku, na grupie 3300 uczniów w wieku 10–17, wynika że 20–40% uczniów nie uczestniczyło regularnie w zajęciach z wychowania fizycznego. Częściej z lekcji zwalniane są przez rodziców dziewczyny (77% vs 61%) i to one również częściej zwalniają się z zajęć same (50% vs 36%). Częstotliwość opuszczania zajęć zwiększa się również wraz z wiekiem – najstarsi uczniowie biorą udział w lekcjach znacznie rzadziej, niż ci młodsi.
W 2018 roku odbyło sie badanie „Aktywne Szkoły” (objęło 10000 uczniów), w ramach którego sprawdzano jak sprawni są uczniowie i które pokazało, że sprawność ta stale (i szybko) się pogarsza. Na przykład — zwis na drążku trwa teraz średnio 8 sekund, podczas kiedy w 1979 roku były to 24 sekundy. Różnice są widoczne. Koordynator tego projektu powiedział, że przyczyną omijania przez uczniów lekcji wychowania fizycznego jest strach przed porażką – w klasach 4–8 ponad połowa dzieci nie podejmuje aktywności ze względu na niską samoocenę swoich umiejętności.
Widać więc jasno, że rzeczywiście „coś jest na rzeczy” i gdzieś tam ministrowi dzwoni, ale – wydaje się – że zupełnie nie wie gdzie.
Nadwaga i otyłość wśród dzieci i młodzieży, czyli mówię ministrowi SPRAWDZAM
Nie trzeba wiele wysiłku, aby zapoznać się z badaniami na temat nadwagi i otyłości wśród dzieci i młodzieży. Badanie z 2018 roku wskazuje, że nadmierna masa ciała (wg kryteriów WHO) występuje u 14,3% dziewcząt i 29,7% chłopców w wieku 11–15lat. Nie jestem matematyczką, ale nie muszę nią być, aby widzieć, że problem występuje 2x częściej u chłopców. Co również ciekawe – odsetek ten zwiększył się w latach 2014–2018 o prawie 2% i większe pogorszenie zaobserwowano właśnie u nich.
O co więc właściwie chodzi?
Nie ulega wątpliwościom, że nadmierna masa ciała i pogarszające się w tym zakresie statystyki to problem, który wymaga pochylenia się nad nim. Dlaczego minister zdecydował się wyróżnić w tym zakresie właśnie dziewczęta, choć jest to sprzeczne z tym, co mówią statystyki?
Cóż, trudno oprzeć się wrażeniu, że wracamy znów do rozmowy o ideale kobiecości i o roli, którą w mniemaniu części społeczeństwa powinna pełnić kobieta – pięknego, grzecznego trofeum z wianuszkiem dzieci dookoła. Bo jak inaczej zrozumieć wyróżnienie przez ministra właśnie dziewcząt? Problem nadwagi i otyłości dotyczy wszystkich, niezależnie od płci i powinien być traktowany z równie dużą powagą – jako problem zdrowotny, nie estetyczny.
Kłopot w tym, że nie umiemy sobie z nim poradzić. Raz na jakiś czas pojawia się w internecie burza na temat takiego, czy innego zdjęcia (jak to gruba osoba w gazecie, to promocja otyłości!), w komentarzach pojawią się ci, którzy przyszli wyrazić swoją opinię (leniwi, żrą, niech się ruszą, wystarczy chcieć, u mnie działa), a następnie każdy wraca do swojego życia i nic się nie zmienia. Nie zmienia się, bo zmienić się nie może od obrażania ludzi w formule „jest wolność słowa, piszę prawdę”. Bo, w ogóle, my w Polsce nie hejtujemy, my tylko wyrażamy swoją opinię. Tak twierdzimy, tak mówią badania.
Chcę być piękna jak Barbie
Usłyszałam to kiedyś w sklepie z ust dziewczynki, której mama zwróciła uwagę, żeby wciągnęła brzuch, bo strasznie jej urósł. Miała kilka lat, była szczupła. Nie wiem czy wiecie, ale podjęto niegdyś próbę przełożenia wymiarów lalki na dorosłą kobietę. Wyniki tego eksperymentu są dobrym dowodem na to, jak nierealne są ideały, z którymi dziewczynki mają one do czynienia już od najmłodszych lat. Okazało się bowiem, że gdyby Barbie była dorosłą kobietą, to przy wzroście 175cm ważyłaby 23kg, a jej wymiary wynosiłyby 84 – 48 – 80. Aby jej waga mieściła się w granicach normy, wyznaczanej przez wskaźnik BMI, powinna mieć 216 cm wzrostu. Ile z Was zachwycało się Barbie i chciało być jak ona? I z drugiej strony — jak często chwalicie córki za wygląd, przypominając jakie są piękne? Na co uczycie je zwracać uwagę? Czy równie często słyszą, jak ważne jest dla Was to, że się starają, że robią postępy w jakiejś dziedzinie, że są samodzielne, że mają własne zdanie, że wykazują się szacunkiem i troską o siebie i o innych, że ONE są ważne, nie to, jak ładnie wyglądają na zdjęciach? Oby. Bo nie jest to wcale takie oczywiste.
Dokąd nas to prowadzi?
Do miejsca, z którego trudno wrócić.
Obraz ciała, czy tzw. ja cielesne to dość złożone konstrukty, o których napiszę innym razem. Subiektywna masa ciała, czyli to, jak same nastolatki ją oceniają, odbierają, jest bardzo ważna w okresie dojrzewania, ponieważ ma związek z zadowoleniem z życia i z interakcjami społecznymi, tak ważnymi w tym okresie życia. Niestety, młodzież ma problemy z adekwatną oceną swojej wagi i wyniki badań wskazują, że występują tu istotne różnice pomiędzy płciami – tj. dziewczynki znacznie częściej oceniają masę swojego ciała jako nieprawidłową, co nie ma odzwierciedlenia w częstości występowania nadwagi lub otyłości. Wyróżniamy się, pod tym względem, także na arenie międzynarodowej — 15 letnie Polki uważają, że są zbyt grube znacznie częściej, niż nastolatki z 42 innych krajów.
W kontekście ideałów ciała promowanych od lat w mediach takie efekty nie mogą dziwić — wiemy już, że osiągnięcie figury Barbie jest niemożliwe, ale wiele dziewcząt nie ustaje w próbach, które prowadzić mogą (i prowadzą) do różnego rodzaju problemów psycho-emocjonalnych i stosowania kolejnych diet, co na pewnym etapie staje się to już zachowaniem autodestrukcyjnym, przeradza się w zaburzenia odżywiania. Te mogą się okazać nawet śmiertelne.
Czy fat shaming wobec ministra edukacji jest OK?
Nie, nie jest. Choć rozumiem emocje towarzyszące czytaniu wypowiedzi na temat „problemu dziewczynek”, czuję się też zawiedziona czytając, że minister ma 3 podbródki, jest spasiony, ma wielkie brzuszysko, mężczyźni mają wielkie brzuchy i ok, jest tłusty i niech sam schudnie itd itp. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby go bronić, ale bronię delikatnego tematu i jakości dyskusji w sprawie, która jest mi bliska. Ta wypowiedź jest szkodliwa, jej autor mówi nieprawdę i to jest w tej sytuacji kluczowe – nie to, ile ma podbródków.
Weźmy taką sytuację – kiedy ktoś jest dla Was niemiły bez powodu, to lepiej byłoby skupić sie na tym, że jest niemiły, zwrócić uwagę, niż powiedzieć: wredna, gruba baba (a zdarza się, oj zdarza!). Figura nie ma tu znaczenia, choć – oczywiście – w przypadku omawianej wypowiedzi może to wszystko wyglądać dość komicznie i zdaję sobie z tego sprawę.
Otyłość to piętno potępiane na wielką skalę i – jak dotąd – ta metoda „motywacji” (sic!) w niczym nikomu nie pomogła, a już na pewno nie pomogła nikogo odchudzić, wbrew temu, co twierdzą jej zwolennicy. Zawstydzanie, wyśmiewanie, obrażanie – NIE. Nawet kiedy mowa o osobach, których galaktyka jest tak daleka od mojej, jak to tylko możliwe.
OK, no ale co z tym WF-em? I co dalej?
Wydaje się, że brak dodatkowego SKSu jest mniejszym problemem niż fakt, że młodzież (ze wskazaniem na dziewczynki) niechętnie uczestniczy w zajęciach, które są dla nich dostępne w tej chwili. Mój zmysł badacza mówi mi, że zacząć powinniśmy od znalezienia przyczyn tej sytuacji, a jeśli je znamy (pisałam wyżej o badaniu z 2018 na temat sprawności, którego kierownik mówił np. o niskiej samoocenie), to należałoby z tej wiedzy skorzystać. Podobnie jak skorzystać możemy z wiedzy tych nauczycieli, którzy nie mają problemów z frekwencją – jak to robią? Przecież nie są to czary mary. Może nie potrzebujemy ich więcej, ale potrzebujemy je prowadzić inaczej?
Nie wszystko można załatwić nakazami i zakazami, nawet jeśli niektórym wydaje się, że tak jest.
Nakaz nie sprawi, że ktoś, kto się wstydzi, przestanie. Nie sprawi też, że osoba wytykana palcami podczas uprawiania sportu, poczuje się lepiej. Nie pomoże w kontaktach z rówieśnikami. Nie zrobi tego też dodatkowy SKS.
PS
Dzieci uczą się przez modelowanie. Najprościej mówiąc — naśladowanie. Ich nawyki nie biorą się z kosmosu.