O tej scenie będę wspominała na blogu przynajmniej kilka razy. Był grudzień 2013 roku. Próbowałam podnieść się z krzesła przy biurku w pracy. Od lat miałam chory kręgosłup. Wtedy zaczęło mnie również koszmarnie boleć biodro. Miałam kilkadziesiąt kilogramów nadwagi, źle się czułam – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Dobrze powiedziane: próbowałam się podnieść – żeby to zrobić, musiałam oprzeć się na rękach i powoli wstawać.
Wtedy pomyślałam krótko: Jestem kaleką. Chcę to zmienić. To się musi dać zrobić. Wiedziałam, że to jest dojrzała decyzja, poprzedzona dwoma latami pracy nad sobą i wyobrażania sobie zmian.
Był pewien problem. Lekarze w zasadzie ciągle sugerowali mi, że sporty nie są dla mnie.
Nie miałam konkretnego planu. Wiedziałam kilka rzeczy: że nie chcę z niczym walczyć, bo w życiu ciągle musiałam walczyć i mam już dość, że nie chcę się odchudzać, bo samo chudnięcie mnie nie obchodzi, że chcę być sprawna i silna, żeby moje ciało nadążało za głową i że to będzie zmiana dotycząca całego życia, coś zupełnie nowego.
Ten blog to historia tego, jak zmieniłam wszystko. Będę cofała się do momentu, kiedy zaczynałam, jak to się właściwie stało, co się wydarzyło, nim zaczęłam zmieniać. Ale nie znajdziecie tu porad, pomysłów na diety cud, który miałby zdarzyć się w tydzień. To jest moja historia – w tej chwili już 3 lat pracy nad sobą. Nie będę nikomu mówiła co powinien, co robi dobrze, a co źle. To historia, przy której trzeba chcieć się na chwilę zatrzymać, pomyśleć, poczuć… i wziąć coś dla siebie. Lub uznać, że to nie to i szukać dalej.
Ten blog jest o tym, co dzieje się w głowie, sercu i ciele człowieka, kiedy zmienia. A to jest po prostu… cały wszechświat. Cała gama uczuć i emocji. Dobrych i złych. Radości i smutków. I często bólu. I złości. A potem euforii.
Jeśli myślisz, że możesz tu znaleźć coś dla siebie: zapraszam.