Do podstawówki chodziłam w pewnej miejscowości pod Warszawą. Nie czułam się dobrze w żadnej ze wspomnianych. Dzieci nie lubiły mnie, ja za nimi też nie przepadałam. Najpierw umiałam wszystko za dobrze i organicznie nie znosiłam ściągania, więc nie lubiły mnie, bo nie dawałam ściągać. Potem nie lubiły mnie, bo byłam większa, niż one, więc byłam głównie obiektem drwin. Potem słuchałam słabej muzyki, innej, niż oni. Potem pewnie z paru innych powodów, które nie mają dziś żadnego znaczenia.
Dość wcześnie wymyśliłam więc, że do liceum pójdę do Warszawy. Nie miałam poczucia, że to lepsze, czy bardziej nobilitujące, ale z pewnością było to wyzwanie – dobra szkoła, egzaminy, może miałam też nadzieję, że w większym mieście zdołam jakoś ukryć się w tłumie? Tak czy inaczej zdecydowałam, że chcę więcej, niż to, co mogłam mieć w moim mieście i wtedy usłyszałam z ust kolegi coś, co doskonale pamiętam do dziś.: Za wysokie progi na twoje nogi.
W liceum do którego progi miały być za wysokie radziłam sobie doskonale, a po czterech latach poszłam na studia. Były w mojej rodzinie osoby, które widziały mnie wtedy w pracy, zamiast na Uniwersytecie, ale przy pomocy innych dałam radę. Któregoś dnia znalazłam na tablicy ogłoszeń kartkę z informacją o tym, że pewne duże wydawnictwo szuka asystenta do działu marketingu i podekscytowana umówiłam się na rozmowę.
Choć zawsze marzyłam o takiej pracy i wiedziałam, że mam do niej predyspozycje, od kogoś bliskiego usłyszałam: Mnie to się wydaje, że ty się do takiej pracy nie nadajesz, to nie dla ciebie. OK, znów progi miały być dla mnie za wysokie, znów chciałam za dużo. Znów ten ktoś się pomylił. Nawet w tym całym odchudzaniu, które praktykowałam przez pół życia miałam momenty, kiedy słyszałam, że przecież nigdy nie osiągnę tego, co chcę.
Jeśli się nad tym dobrze zastanowić, ciągle chciałam czegoś, o czym inni mówili, że to za wiele. Rosłam w przekonaniu, że to, że chcę więcej, to jakiś rodzaj grzechu, defekt charakteru, po prostu coś złego. Co oczywiste, spotkałam na swojej drodze wiele osób, które w doskonały sposób umiały to wykorzystać i dotyczyło to różnych sfer życia.
Chcesz za dużo. (jasne)
Jesteś roszczeniowa. (wiadomo)
Ja w Twoim wieku. (oczywiście)
Za wiele wymagasz. (to już wiem)
Takie jest życie, powinnaś się pogodzić. (tak, musi być fatalne)
Tak to jest w związkach. (chyba w twoim)
Ja nie przywiązuję wagi do takich rzeczy jak pieniądze. (w domyśle: też nie powinnaś)(a ja tak)
Ludzie mówią różne rzeczy, bo mają swoje powody. Część z tych prawd objawionych to zwykły zawód kogoś, komu się nie udało i uważa, że to norma – jest to nawet zrozumiałe, tłumaczy przecież siebie. Inne to manipulacja w najczystszej postaci, która –odkąd zaczęłam być jej świadoma — mnie osobiście irytuje najbardziej. Odkąd wiem PO CO ktoś mówi to, co mówi i co chce tym osiągnąć, chce mi się czasem rzygać. Ale świadomość jest cenna.
Świadomość ułatwia i utrudnia sprawę jednocześnie. Ułatwia, bo już wiesz, że bierzesz udział w jakiejś grze, a nie tylko frustrujesz się nie rozumiejąc o co chodzi. Utrudnia, bo wtedy wszystko zależy od Ciebie. Możesz zagrać w tę grę albo możesz się pożegnać. Najważniejsze, aby móc spojrzeć potem w lustro i nie wstydzić się przed sobą.
Moim punktem wyjściowym było, jest i będzie to, czego chcę. Nie w prezencie od świata i ludzi, tylko jako efekt pracy, którą w to wkładam. Poświęconej energii. Czasu. Serca.
Nic mnie nie obchodzi, że ktoś uważa, że nie będę idealna. Pewnego dnia przekroczę metę maratonu wyglądając dokładnie tak, jak tego chcę.
Nic mnie nie obchodzi, że ktoś uważa, że chcę za wiele. Dostanę to w taki, czy inny sposób, tu, czy gdzie indziej.
Nic mnie nie obchodzi, że ktoś uważa, że będę skazana na samotność, bo nie wyobrażam sobie związku w którym ktoś podnosi na mnie głos, czy mnie oszukuje – stworzę taki, w którym tego nie będzie.
_____
Po kilku miesiącach duszenia się w ciemnym kredensie jestem w moim ukochanym, wielkim mieście i biorę głęboki oddech. Doceniam to, co mam. Ale może czas znów popatrzeć szerzej? I mieć odwagę wziąć więcej?
Skąd ja to znam? 🙂
Pamiętam, że kiedy wybierałam się na studia część rodziny mówiła, że się nie dostanę (a jednak, skończyłam tę medycynę). Pamiętam też kiedy mój były chłopak śmiał się z mojego biegania “Cztery kilometry to chyba twoje maksimum” (mam już za sobą 2 maratony, kilka półmaratonów). Nie wolno się poddawać i słuchać tych, którzy zaniżają nasze poczucie własnej wartości. Nigdy.
Życzę Ci wszystkiego dobrego moja imienniczko 🙂
Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, ha! 🙂
Gratuluję!
Świetny tekst. Sądzę, że dotyczy bardzo wielu osób i jest bardzo potrzebny. Całe życie bliscy wmawiali mi, że nie dam rady, aż w to uwierzyłam . A wszystko co osiągnęłam to przypadek Dziś ciągle łapię się na takim myśleniu o sobie. Czas to zmienić
Tak, przypadek… właśnie mi uświadomiłaś, że o tym jeszcze nie pisałam. Ja też zawsze uważałam, że jak coś zrobiłam dobrze to mi się jakoś “udało”. A przecież to wszystko moja praca… Ściskam!
Aniu, czytam cie od jakiegoś czasu i bardzo trafiasz spostrzeżeniami w moje własne. Ten tekst jest bardzo trafny. Nie ma co oglądać się na innych, tylko robić swoje. Ja zawsze uważałam ze wiele rzeczy mogę, mimo że slyszalam często to, co ty. Ze nie dam rady ze się nie uda, że ktoś się na coś nie zgodzi i takie tam. Nieważne. Ja mowilam ze spróbuję, najwyżej się nie uda. Ale będę miała satysfakcję ze probowalam. I często się udawało. Z tymi związkami to jakoś często jest ze faceci czy kobiety podcinaja sobie nawzajem skrzydła, zamiast pomóc je rozwijać. Ja mam teraz szczęście być z takim, który, gdy dopada mnie zwątpienie ze nie potrafię, że się boje, że nie dam rady mówi mi, że mam spróbować bo kto jak nie ja. Ze dam radę, że potrafię. A jak się nie uda? Cóż następnym razem będzie lepiej. I takich ludzi obok wszystkim życzę. A najbardziej, żebysmy takich ludzi nie potrzebowali za często. Bo ze czasem w siebie zwatpimy? Ludzka rzecz. Nawet superbohaterowie czasem potrzebowali wsparcia.
Cudownie, że masz takie wsparcie, bo ja często obserwuję to podcinanie skrzydeł i bardzo mi to nie odpowiada. Parę razy usłyszałam, że przesadzam, bo to taka normalna część bycia w związku… Cóż, dla każdego coś innego.
Ktoś ostatnio zadał mi dobre pytanie — co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że to się uda…?
https://www.youtube.com/watch?v=iMkfd9sm9rw
obejrzyj koniecznie, pozdrawiam
ta co na kawę zaprasza
OK, w weekend! Buziaki!
Ciekawy, motywacyjny post.
Zrozumiałem, że mamy tylko jedno życie i trzeba z niego brać co najlepsze.
Każdego dnia !!!
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za tekst 🙂
To co napisałaś jest bardzo mądre i dojrzałe. Myślę, że największe ograniczenia mamy w głowie. Jeśli to sobie uświadomimy już nie ma żadnych przeszkód. I to jest początek nowego 🙂