Złość ma ostatnimi czasy kiepską prasę. Nie można się porządnie wkurzyć, bo zaraz ktoś powie, że się niepotrzebnie besztamy, że trzeba na spokojnie, delikatnie ze sobą, że nie tędy droga i tak dalej i tak dalej. No więc… NIE.
Pewnie większość z nas ma tendencje do unikania rzeczy nieprzyjemnych, a lubienia tych, które są miłe. Wiadomo, lubimy jak jest fajnie. Niestety w moim przypadku fajnie przez długi czas oznaczało, że to, co wymogu fajności nie spełniało, zamiatałam skrupulatnie pod dywan. Każdy dywan się gdzieś kończy, a z każdej butelki do której te krople złości spływają w końcu się uleje.
Gorzej, kiedy uleje się niekontrolowanie i nieświadomie, bo tak było miło, a nagle robi się nam jakoś nie bardzo.
Coś ściska w brzuchu, trudno się skupić, ciężko zasnąć. Jeden, jak ja w dawnych czasach, zacznie jeść, inny się napije, jeszcze inny wrzaśnie na biedną panią kasjerkę w sklepie, że coś robi za wolno, kolejny nawyzywa od debili kogoś, kto w sumie nic strasznego nie zrobił. Następny wyżyje się na partnerze, czy partnerce, a jeszcze inny nakrzyczy na Bogu ducha winne dziecko. I w sumie sam nie wie dlaczego.
Osoby, które znają tego bloga mogą pamiętać moją historię o tym, jak poszłam do psychologa z czymś zupełnie innym, a ten zapytał mnie czy jem. Powiedziałam, że jem, jak wszyscy, a kiedy zaczął drążyć – czy się objadam, czy jem więcej, niż potrzebuję, musiałam się naprawdę porządnie zastanowić i spisywać dzienne menu, żeby dojść do tego, że OWSZEM, JEM. Robiłam to nieświadomie. Choć często ludzie słuchają tej opowieści z niedowierzaniem („Serio? Ważyłaś 120kg i nie zdawałaś sobie sprawy, że za dużo jesz?!”), to naprawdę tak było. Nie mam powodu, żeby w tej chwili kłamać. W ten sposób manifestowały się różne emocje, które próbowałam mniej lub bardziej skutecznie zagłuszyć.
Zawsze słyszałam co powinnam i jaka powinnam być. Zawsze też byłam trochę typem outsidera i miałam na różne tematy własne zdanie. Kiedy się na coś nie zgadzałam, mówiłam o tym głośno. Niestety, jako dzieciak i nastolatka, za posiadanie własnego zdania i uczuć byłam często karana, więc nauczyłam się, że lepiej ich nie okazywać. Kiedy czułam strach, smutek, czy złość, brałam z kuchni talerzyk, na którym układałam jedzenie, szłam do siebie do pokoju, włączałam telewizor i wyłączałam siebie. Miałam wtedy, powiedzmy, 7–8 lat i pamiętam to bardzo dokładnie.
Wyłączałam się w ten sposób przez wiele lat. Byłam niby dorosłą osobą, koleżanką, dziewczyną, narzeczoną, pracownikiem w firmie – pełniłam różne dorosłe, społeczne role, a w środku byłam nadal dzieckiem, które boi się powiedzieć co czuje, co mu nie pasuje i czego naprawdę chce.
To w oczywisty sposób wpływało na moje relacje, na to jak się ustawiałam wśród innych ludzi, prywatnie i zawodowo. Jeśli dochodziło do wybuchu, to była to już eksplozja naprawdę atomowa, która siała zniszczenie albo w relacjach, albo po prostu we mnie. Miesiące, czasem lata unikania i zamiatania pod dywan dawały straszny plon. Potem następowała rozpacz, bo przecież nie o to mi chodziło. Bo to było cierpienie w czystej postaci, o którym nie umiałam odpowiednio opowiedzieć. Tak, aby ktoś, kto jest po drugiej stronie mógł (jeśli chce) zrozumieć, a nie zobaczyć niespodziewanie kulę ognia. Tak, aby ta kula wycelowana we mnie nie powalała mnie na kolana.
Kiedy ileś lat później psycholog kazał mi mówić co czuję, nie wiedziałam co mogę odpowiedzieć. Zdarzyło mi się użyć google’a żeby przeczytać jakie emocje w ogóle są dostępne człowiekowi, bo wstydziłam się, że nie umiem odpowiedzieć na tak proste pytanie: Aniu, co teraz czujesz?
Tak, bywam zła. Dziś złość to dla mnie po prostu jedna z wielu emocji i ostatnio pierwszy raz Wam o tym opowiedziałam. Świadomość, że nie muszę jej ukrywać, to wolność, z której zamierzam korzystać. Chcę wiedzieć skąd się wzięła i być jej świadoma, bo tylko wtedy wiem, że nie uciekam i umiem sobie z nią radzić. Poza tym — wiem już, jak to jest unikać i zamiatać pod dywan, potrafię to doskonale. Rzecz w tym, że teraz nie chcę już brać talerzyka pełnego jedzenia i odpływać do innego świata, żeby było mi lepiej. Nie chcę już nic wyłączać. Chcę czuć.
___
zdjęcie pochodzi ze strony: http://susangracecarroll.com/are-you-running-from-your-emotions/
tylko jak ogarniasz te złe emocje? ?